Mój pierwszy wpis na blogu miał być zupełnie inny, chciałam
zrobić jakieś ładne wprowadzenie, opisać zmianę podejścia do życia itp. itd. Banalne zdarzenia dzisiejszego poranka sprawiły,
że postanowiłam opisać nasze zmagania z szykowaniem się do wyjścia- ot proza
życia.
Wyjście z domu to kilka prostych czynności:
- pobudka,
- zabiegi higieniczne,
- ubieranie się,
- śniadanie,
- mycie zębów,
- i wyjście.
Z dziećmi
za każdym razem jest to bieg na przełaj z niespotykanymi przeszkodami. Mimo
mapy, zawsze gdzieś można zabłądzić.
Ale od początku….
Nasza Najmłodsza jest na etapie ząbkowania, co oznacza
pobudki 6-7 razy w ciągu nocy,
na szczęście śpi z nami w łóżku i sprawa jest
nieco ułatwiona. Wiem, że jest mnóstwo zwolenników jak i przeciwników spania
dzieci z rodzicami, nam po Najstarszej to
sprawdza, więc Najmłodsza od początku jest stałym lokatorem w naszym łóżku.
 |
źródło: darmowe zdjęcie z Internetu |
Po takiej nocy o 5.30 słychać tup tup tup- przychodzi Najstarsza
i usiłuje się zmieścić między Najmłodszą, która w poprzek zajmuje 1/3 wielkiego
łoża a nami. Po krótkich,
acz burzliwych negocjacjach Najstarsza wychodzi z
sypialni jeszcze dospać – mamy jeszcze godzinę snu. Za chwilę tup tup tup-
przychodzi Dinozaur, czyli Średnia w swojej piżamce. Też chce przyjść do naszego
łóżka, kolejna runda negocjacji, Średnią wspiera Najstarsza, więc niewyspani
jesteśmy
na przegranej pozycji negocjacyjnej.
Wyrażam zgodę na oglądanie bajek, jednak z pewnymi
warunkami. Od dawna nauczyłam się, że dziewczyny nie mogą łączyć jedzenia z
oglądaniem oraz innymi czynnościami.
Mogą oglądać bajkę po:
- ubraniu się,
- zjedzeniu
śniadania,
- uczesaniu włosów,
- umyciu zębów
- i wyszykowaniu butów, kurtek, szalików
i czapek i całej reszty.
W ten sposób chcę uniknąć awantur o rzeczy, w które mają
się ubrać i przyspieszyć proces wychodzenia z domu. Szybko myślę, czy to już
wszystko, co jest potrzebne do wyjścia, chyba tak, bo plecak Najstarsza ma
spakowany, powinno pójść tym razem gładko. Bajki mają być wyłączone jak M
zejdzie na dół aby już nic ich nie rozpraszało.
Plan jest niezły, gorzej z
realizacją. Najstarszej nie podobają się warunki, chociaż zawsze są takie same –
zaczyna jojczeć „na pewno nie zdążymy oglądać bajek”, cierpliwie przeczekaliśmy
ten wybuch, obie poszły grzecznie się ubierać, a my mamy nadzieję na odrobinę
snu. Naiwni….
Średnia grzecznie pyta, czy może iść do toalety- to taki
nawyk z przedszkola, za chwilę trzeba jej pomóc. Potem długo wybiera rzeczy,
więc co chwilę trzeba kontrolować, czy nie marźnie. Dawno temu odpuściłam wybór
rzeczy za dzieci, mają swoje zdanie i dla świętego spokoju pozwalam im wybierać
stroje czasami ingerując w wybór.
 |
źródło: darmowe zdjęcie z Internetu |
Najstarsza już na dole szykuje śniadanie. Na szczęście na
etapie śniadania są samoobsługowe – biorą miseczki z szafki przy pomocy
stopnia, wyjmują płatki i łyżeczki , zalewają mlekiem lub jogurtem i gotowe. Na
końcu trzeba po nich pozamiatać płatki walające się po całej kuchni, ale to już
drobiazg.
Wreszcie chwila spokoju i próba uśnięcia… Za chwilę słyszę
znienawidzoną muzyczkę, to budzik w mojej komórce, gdy sama z nimi wychodzę
nastawiam budzik na wcześniejsza porę aby ze wszystkim zdążyć łącznie z
nakarmieniem i przewinięciem Najmłodszej. Komórkę zostawiłam na dole,
Najstarsza uczynnie przynosi nam muzyczkę na górę, piękne dźwięki.
Najmłodsza staje się mocno niespokojna, postanawiam wstać i
tak już nie będzie snu. Na dole szykuję drugie śniadanie dla Najstarszej i chcę
zabrać się za ukochaną kawę. Przypominam sobie, że Najstarsza pokasłuje i muszę
jej dać leki. Sięgam do szafki i nagle łubudu – buteleczka z syropem rzuca się
na mnie i pięknie się rozbija na podłodze w kuchni. Po wiązce niepedagogicznych
i niecenzuralnych słów zabieram się za zbieranie szkła i słodkiej mazi. Cała
kuchnia się lepi, robię 2 razy na mokro zamieniając kuchnię w lodowisko. Tak,
tak mam za dużo leków w szafce i niepotrzebnie zrobiłam piramidę, M wypomina mi
moje koszyki z lekami, że powinno to stać normalnie na półce a nie w koszykach,
nie zgadzam się z nim, ale muszę zredukować ilość rzeczy w szafce, kiedyś…
Dziewczyny dopominają się o tran- z nieznanych mi przyczyn
uwielbiają tran, najbardziej ten bezsmakowy i płynny. Ostatnio z braku laku
kupiłam im tran w formie żelków- rybek, też go uwielbiają i pilnują podawania.
Oczywiście zabroniłam im wejścia do kuchni, więc sama podaję im tran w salonie.
Na to wszystko przychodzi M, który chce zrobić sobie śniadanie. Człap człap
przykleja się do podłogi. Uczynnie podaje leki Najstarszej gdy ja po raz trzeci
robię podłogę na mokro.
Czasowo o dziwo jest nieźle, Dziewczyny zgodnie z umową wyłączyły
bajki, M je śniadanie. Średnia zażądała skórek z chleba M, Najstarsza też
oczywiście chce, M je trochę mniej na śniadanie…. Dziewczyny nie mogą wejść do
kuchni więc częstują się herbatą M, kubek na szczęście jest wielgaśny- taki
0,75l, ale atakują go 2 dziewuchy, więc tej herbaty nie ma za dużo.
Patrzymy na strój Średniej – założyła za krótką bluzkę z
krótkim rękawem, na to sweter, cały brzuch na wierzchu. Zgodnie prosimy o
zmianę ubrania – Średnia upiera się, że sweter musi być, najpierw nie chce się
przebierać, potem zakłada sukienkę z krótkim rękawem, u nas to nie przechodzi.
Idę na górę na ratunek i po krótkich negocjacjach wybieramy odpowiednią bluzkę,
oczywiście z ukiochanym motywem. Chyba sprawa stroju załatwiona. Najstarsza o
dziwo założyła sukienkę, ale dół nie bardzo do tego pasuje a bluzka spod spodu
trochę wystaje, macham już na to ręką, nie ma czasu na kolejne twarde
negocjacje.
Czas na wyjście już się mocno skrócił, M chce już wychodzić,
zapowiada, że idzie do samochodu, kto nie wsiądzie, to nie jedzie. O dziwo poskutkowało,
bo nie zauważyłam awantur o zakładanie butów, kurtek czy szalików. W domu robi
się cicho i spokojnie, idę do kuchni po kawę, którą miałam sobie zrobić. W
połowie kuchni przyklejam się do podłogi. Lodowisko zamieniło się w klejącą
maź, cała kuchnia się świeci. Jeszcze raz świeżym mopem robię podłogę na mokro
i postanawiam umyć kapcie aby nie roznosić syropu po całym domu. Podejmuję
kolejną próbę wypicia kawy.
Telefon- M zauważył, że sąsiedzi mają wystawione kubły na
śmieci- dzisiaj dzień śmieciowy. Zupełnie zapomniałam, mimo, iż mam zaznaczone
w moim terminarzu w kuchni. Zakładam kurtkę i pędzę z ciężkim kubłem przed
bramę – już kilka razy ścigałam się ze śmieciarzami, którzy na pewno czają się
za rogiem, aby przejechać śmieciarką zanim wystawię kosze. Tym razem się udało.
 |
źródło: darmowe zdjęcie z Internetu |
Idę na tę kawę, podłoga ciągle się lepi. Najmłodsza
stwierdziła, że body jej się nie podoba i trzeba je wymienić. Tym razem była
bardzo uprzejma i nie ubrudziła się po pachy jak to ma w zwyczaju, brudne jest tylko
body i to na dole, ale nie nadaje się jako „brudne, ale nadaje się do noszenia”.
Jak to dobrze, że wczoraj w końcu nie nastawiłam prania.
Poranek był pełen wrażeń i wyznań mogłam się
pogimnastykować. Zwykłe szykowanie, a ile atrakcji i niespodzianek. Mam
nadzieję, że reszta dnia będzie udana, czego i Wam serdecznie życzę.
Komentarze
Prześlij komentarz