Jak odmienić starą, metalową puszkę metodą decoupage?

Obraz
Miałam starą, brzydką acz poręczną puszkę metalową. Postanowiłam ją odnowić metodą decoupage. Po niezbyt udanym, acz bardzo pouczającym początku mojej przygody z tą techniką, o czy tutaj, postanowiłam sprawdzić, jak to wyjdzie na puszce. Materiały, których użyłam:  papier ścierny – 2 grubości, jeden grubszą do szlifowania puszki (gramatura 120), drugi cieńszy do szlifowania lakieru (gramatura 400), benzyna ekstracyjna do odtłuszczenia puszki, biała farba akrylowa do wnętrz, szybkoschnąca, nietoksyczna, akrylowy, bezbarwny lakier do drewna, szybkoschnący, nietoksyczny, wodny klej do drewna, pojemniczek z wodą, kawałek gąbki do naczyń do nanoszenia farby, pędzel do nanoszenia kleju oraz lakieru, serwetki ze wzorami (ja akurat użyłam 2 różnych serwetek), nożyczki do wycięcia serwetek, gazety do zabezpieczenia blatu, stołu itp. Najpierw umyłam i oczyściłam puszkę, potem ją zeszlifowałam papierem ściernym, niezbyt dokładnie, co zaskutkowało poja

Szykowanie przestrzeni do pracy kreatywnej

M wziął urlop, tak jak od 10 lat taki po polsku z miarką, pędzlem, wkrętarką i innym sprzętem. Tym razem chce dokończyć temat obicia wiaty – potencjalnego miejsca do trzymania różnych maszyn, 
z blatami roboczymi, czyli super przestrzeni do prac różnych i różniastych. Początkowo to miało być Jego miejsce, ale chyba już się pogodził z myślą, że ja też tam wkroczę z moimi różnymi projekcikami.

Temat wiaty przewija się u nas od paru lat, początkowo byłam niechętna, bo przecież jest garaż, koncepcja jednak nam się zmieniała z biegiem czasu. Niestety miejsce to było traktowane po macoszemu, na zasadzie prowizorki i to się nam odbija czkawką. Zaczęło się od wylania podłogi na szybko, potem powiększenia przestrzeni i dobudowy daszku, potem poprawy podłogi, zmiany konstrukcji dachu, ot taka zabawa robić i poprawiać.

Goła przestrzeń nie może funkcjonować, więc stała się istnym składem rzeczy takich i owakich, miejscem parkingowym okolicznych pojazdów, sprawiając przerażające wrażenie.

Tym razem ma być już porządniej, żeby dało się funkcjonować.

Postanawiam trochę pomóc M, bo trudno mu się zmobilizować. Zaczynamy od odgracenia przestrzeni, na pierwszy ogień idą rowerki, jeździdełka i hulajnogi. Jest tego cała masa, bo dla jednej, bo dla drugiej. bo zdobyczne, bo się przyda, bo jeszcze działa itp. Potem pora na przesuwanie jakiś regałów, ciężkich i okropnych, M wspomaga się wózkiem transportowym bo bez tego nie damy rady. Teraz zbieranina różności- śrubki, śrubeczki, haczyki, gwoździki. Sterta desek konstrukcyjnych
i takich do spalenia, 3 wielkie kartony z papierami do spalenia z  naszymi starymi  notatkami ze studiów, rachunkami i innymi dokumentami, które zgromadziliśmy po porządkach w domu.

Pogoda nie zachęca do pracy, jest zimno i wietrznie, dzielnie dalej walczymy, właśnie wypełniliśmy 3 olbrzymi worek na śmieci i nadal gromadzimy śrubki, śrubeczki, haczyki, gwoździki. Wiatr się zmaga i z odstawionych kartonów wyfruwają nasze dokumenty. Biegam po całej działce w pogoni za starą prezentacją i rachunkami sprzed co najmniej 5 lat. Odkładam kartki do kartonu, przywalam je czymś co znajduję pod ręką. Śrubki, śrubeczki, gwoździki, śmieci. Idę odnieść wypełnione worki do śmietnika, droga jest zawalona resztkami dachu, które wiatr rozsypał akurat na ścieżce. Aby się przedostać najpierw musimy przerzucić resztki dachu na bok, dobra, da się przejść.
źródło: <a href="https://pl.freepik.com/darmowe-zdjecie-wektory/tło">Tło wektory designed by Freepik</a>

Kolejny podmuch wiatru
i znowu darmowy jogging. W drodze powrotnej moja własna taczka postanawia się na mnie rzucić,
w ostatniej chwili odskakuję, ha ha - nie trafiła mnie. Prawie kończymy
z odgruzowaniem przestrzeni. Kartki jeszcze raz fruwają zanim M je przeniesie bliżej domu do spalenia. Teraz można już zacząć działać dalej.

Część rzeczy przenosimy do garażu, przy okazji maluję moje podkładeczki kolejną warstwą lakieru. Przerwa na herbatę, lecę wywiesić pranie i nastawić kolejne, jeszcze 3 i wyjdę na prostą to znaczy będę już
w miarę na bieżąco.

Moja przerwa mocno się wydłuża, bo Najmłodsza domaga się uwagi. Słyszę odgłosy wiercenia, stukania, przekładania drewna. Po pewnym czasie okazuje się, że M zrobił kuku wkrętarce, która akurat bardzo się przyda do pracy. Postanawiamy zawieźć zepsuty sprzęt do naprawy, ma to potrwać tydzień, czyli lekka  kicha, bo akurat w tym tygodniu wkrętarka jest bardzo potrzebna. Trudno, trzeba działać dalej bez wkrętarki.


Kolejnego dnia dalsza część prac. M mierzy, przykłada poziomicę, ja grzecznie robię za przynieś, podaj, pozamiataj i pomaluj czarną mazią beton. Idzie nieźle, M jedzie po towar do obicia. Jest szansa, że uda się wstępnie obić wiatę następnego dnia. Oczywiście to nie będzie koniec prac, ale konstrukcja będzie już gotowa. 

Nie mogę się tego doczekać. Już zamawiam przez Internet różne farby i materiały potrzebne mi do moich prac. 

Komentarze